Przedstawiam fotogalerię z OHP-u z roku 1972. Prace odbywały się w nadleśnictwie w Rzeczenicy.


Niestety musiał przecież kiedyś nadejść ten czas, kiedy matura stała się czymś zupełnie realnym. Były to dni dopuszczeniówki. Na własnej skórze mogliśmy sprawdzić co to znaczy pisać maturalne prace z j. polskiego i z matematyki.

Nie wszystko poszło tak jak chcieliśmy. Były poważne błędy, były też oceny niedostateczne. Ale do matury zostało przecież jeszcze trochę czasu, można te różne braki nadrobić.


Tegoroczne wykopki były wyjątkowe i to w całym tego słowa znaczeniu. Pogoda była ładna. Było sucho i stosunkowo ciepło, ziemniaki były duże i dobrze się je zbierało. Humory nam dopisywały, wszystko robiliśmy na wesoło. Ale nie o tym chcę pisać. Wspomniałam, że nie były to zwyczajne wykopki. Po pierwsze na pole nie jeździliśmy przez cały czas z naszą wychowawczynią, gdyż p. prof. Loroch zachorowała.



A więc nareszcie spełniło się nasze marzenie- wyjeżdżamy dzisiaj na biwak. Łatwo powiedzieć, ale do wyjazdu zostało przecież jeszcze 6 nieznośnie długich godzin lekcyjnych. Przykuci ciałem do ławek duchem byliśmy już przy tych pagórkach leśnych i łąkach zielonych szeroko nad błękitnym jeziorem rozciągniętych. Lekcje skończyły się wreszcie a my ruszyliśmy po sprzęt turystyczny i pakunki.

Dzień rozpoczęcia roku szkolnego 1979/80 pozostanie nam w pamięci bardzo długo. Słońce świeciło tak samo jak latem, była piękna pogoda. Czuło się jednak w powietrzu, że to już koniec swobody i robienia samych przyjemnych rzeczy. Myśli każdego przyszłego ucznia I-szej klasy krążyły wokół jednego i mieszały się z przestrachem: ,,Jaka będzie ta nowa klasa, szkoła? Jacy będą nauczyciele?”

18 - 19 czerwca 1966 roku - według kroniki obchodów 1000-lecia państwa polskiego - w dniach tych świętowano, pito, jedzono i bawiono się. A jak? Zobaczcie sami...


Granicę PRL przekroczyliśmy w Gumieńcach, nie narażając (o dziwo!) naszych bagaży na zbytnie wypróżnienie. Przewiezione zapasy nie wystarczyły jednak na długo i już go po godzinie wszyscy-jak jeden mąż siedzieli w Mitropie. Po wyjściu z Mitropy spostrzegliśmy, że koledzy nasi z ZSM wysiadają. I rzeczywiście byliśmy na Ostbanhnof w Berlinie