Drukuj

J. LorochJadwiga, a dla bliskich Jagoda, urodziła się 21 marca 1942 r. w Częstochowie. Tam spędziła młodzieńcze lata uczęszczając do szkoły podstawowej i liceum. Po dopiero co ukończonych studiach na Wydziale Romanistyki Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu nauczycielski los rzucił Jagodę do Człuchowa, do miejscowego liceum.

 

W 1964 roku wraz z mężem Jerzym dołączyli do grona pedagogicznego we wspomnianym liceum, wtedy gdy ja rozpoczynałem tam naukę. To właśnie dzięki tej parze nauczycielskiej w „ogólniaku” nastała nowa era w dziedzinie nauczania fizyki i języka francuskiego.

1967

 

Jagoda przejęła ówczesne klasy maturalne i równolegle rozpoczęła nauczanie u nas – pierwszoroczniaków. W klasach maturalnych, po znacznej przerwie i zaniedbaniach w nauczaniu języka francuskiego, trzeba było zaczynać od „être” i „avoir”, to znaczy niemal od podstaw. Tam już niewiele można było osiągnąć.

Natomiast w naszych klasach w trakcie nauki języka nie tylko świetnie uczyła prawideł i słownictwa, ale potrafiła zaszczepić w nas ogromną sympatie do francuskiej literatury i sztuki. To właśnie dzięki tym lekcjom ochoczo oddawaliśmy się lekturze książek autorstwa znanych francuskich pisarzy, a także zapragnęliśmy poznać sztuki teatralne modnych wówczas francuskojęzycznych autorów.

W sposób emocjonalny i niezwykle plastyczny potrafiła nasza przewodniczka po francuskiej kulturze przedstawić nie tylko klimat paryskich dzielnic Montmartre i Dzielnicy Łacińskiej, ale także umiała sugestywnie opowiadać o różnych dziedzinach zwykłego francuskiego życia przez co wzmagała w nas chęć poznania tego niedostępnego dla nas wówczas „świata”.

1968

 

Niestety, na skonfrontowanie naszych umiejętności językowych musieliśmy jeszcze długo czekać, ale gdy już do tego doszło, okazało się, że poznaliśmy tajniki języka nad wyraz dobrze. Dzięki naszej wspaniałej Nauczycielce.

Po maturze niektórzy z nas te sztywne i oficjalne relacje „uczeń – nauczyciel” zamieniło w wielu przypadkach na relacje koleżeńskie lub wręcz przyjacielskie. Dotyczyło to w szczególności Jagody. Otaczało Ją oddane grono byłych uczniów, szczególnie w środowisku człuchowskim. Nie tak dawno opowiadała mi z ogromnym wzruszeniem o fecie, jaką zorganizowali Jej byli uczniowie z okazji jubileuszu siedemdziesiątych urodzin.

 

J. Loroch

Swego czasu była też zaproszona przez swoją byłą uczennicę do Francji. „Byłam tam goszczona jak angielska królowa” - opowiadała mi o tej wizycie.

Zawsze mogliśmy liczyć na Jej obecność i dobre słowo zarówno na naszych kameralnych spotkaniach koleżeńskich, organizowanych z okazji kolejnych rocznic zdania matury i ukończenia liceum jak i na ogólnoszkolnych zjazdach.

1970

 Jagoda uczyła nieprzerwanie w człuchowskim liceum, aż do przejścia na emeryturę. Cały czas w trakcie pracy systematycznie doskonaliła swój dydaktyczny warsztat, osiągając coraz to lepsze efekty edukacyjne. Spod Jej ręki wyszła i wyruszyła w świat niezliczona rzesza absolwentów człuchowskiego ogólniaka, którym Jej lekcje mocno zapadły w uczniowskich sercach i pamięci. To między innymi właśnie dlatego nam, starszym absolwentom Jej nazwisko zawsze jednoznacznie kojarzyć się będzie z nauczaniem języka francuskiego w tymże liceum.

Otrzymaliśmy cenny kapitał, który później procentował w różny sposób. „Bez znajomości języków obcych człowiek czuje się gorzej niż bez paszportu”- mawiał Antoni Czechow.

80

 

Jagoda bardzo przeżyła chorobę i śmierć męża, ale stosunkowo szybko udało się Jej przezwyciężyć to traumatyczne doświadczenie życiowe i ponownie rzucić w wir codziennych spraw. Jak dawniej była pełna wigoru, snuła plany na dalsze lata i... nagle to wszystko zostało tak tragicznie przerwane, gdzieś w pół drogi.... C'est la vie...

 

2012 rok

 

Z pewnością teraz, już gdzieś w Zaświatach, prowadzi swoją kolejną lekcję języka francuskiego, która nie ma początku i nie będzie miała końca.....

 

dr Aleksander Stawicki