Verba docent, exempla trahunt – słowa uczą, przykłady pociągają. Tej pięknej i uniwersalnej maksymy użyłem niedawno, pisząc i publikując esej o dokonaniach pedagogicznych Jerzego Lorocha. Nie przypuszczałem wtedy, że tak szybko stanie się swego rodzaju epitafium dla zmarłego Profesora.
Odszedł od nas przedwcześnie. Słusznego wzrostu mężczyzna o wyprostowanej sylwetce, zawsze elegancko i modnie ubrany, z krótko przystrzyżoną fryzurą, w okularach  z mocną dawką ujemnych dioptrii, z nieco orlim nosem, z nieodłącznym papierosem, z charakterystyczną wymową „r” i z nauczycielskim pseudonimem. Zawsze skromny, niezwykle uczciwy i prawy człowiek. Takim Go zapamiętamy.
Był także uroczym gawędziarzem i interesującym interlokutorem. Nigdy nie zapomnę prowadzonych z Nim długo w noc „rodaków rozmów”.
Pożegnany niezwykle uroczyście i z należnymi honorami, w asyście pocztów sztandarowych, w otoczeniu Rodziny, tłumnie zgromadzonych mimo listopadowej słoty przyjaciół, koleżanek i kolegów z dawnej pracy, a nade wszystko w otoczeniu licznie przybyłych z różnych zakątków kraju uczniów i wychowanków. Pochowany został na człuchowskiej nekropolii.
Urodził się w Bydgoszczy. Nie miał łatwego życia. We wrześniowej zawierusze wojennej zaginął Jego ojciec i nigdy, mimo usilnych poszukiwań, się nie odnalazł. Matkę stracił w wieku 13 lat i zaopiekowały się Nim jej siostry mieszkające w Gnieźnie i jego okolicach.
Do Człuchowa przybył w 1964 roku i podjął pracę w miejscowym liceum. Wcześniej przez krótki czas pracował z trudną młodzieżą w zakładzie Wychowawczym w Owińskach pod Poznaniem.
Można bez przesady stwierdzić, że z chwilą dołączenia Jerzego do grona pedagogicznego, w liceum nastała nowa era w dziedzinie nauczania fizyki, nastąpił przełom w nauczaniu tego specyficznego i trudnego przedmiotu, a na efekty nie trzeba było długo czekać. Nie sposób wymienić wszystkich osiągnięć dydaktycznych Profesora, z całą mocą należy jednak podkreślić, że Jego nauczycielski trud wydał plon obfity.
Największym skarbem tego plonu są Jego wychowankowie. Jestem przekonany, że Profesor był z nich bardo dumny. Są wśród nich „belwederscy” profesorowie o międzynarodowej sławie i uznanym autorytecie: Andrzej Skowroński i Jan Lubiński. Są także wysokiej rangi oficerowie i dowódcy, jak na przykład admirał floty Roman Krzyżelewski. Są również dyrektorzy szkół i dużych zakładów pracy, wzięci adwokaci, poważni biznesmeni, burmistrzowie miast i wielu innych.
To właśnie profesor sprawił, że garnęło się do niego wielu uczniów łaknących dodatkowej wiedzy z prowadzonego przezeń przedmiotu. Fizyka była Jego życiową pasja, której poświęcił się całkowicie. Wymagający, ale zawsze sprawiedliwy i życzliwy uczniom. Zdecydowanie nie tolerował jednej rzeczy – nieuctwa.
To On rozbudzał wśród nas, jak nikt inny, ducha zdrowej rywalizacji. To On sprawił, że przed wieloma nami, absolwentami prowincjonalnego liceum, otwierały się podwoje różnych znanych uczelni. To dzięki Niemu wielu z nas obrało słuszną drogę swojej zawodowej i naukowej kariery.
Do niedawna brał udział we wszystkich naszych spotkaniach, zarówno tych oficjalnych, organizowanych z okazji okrągłych rocznic utworzenia „ogólniaka”, jak i tych klasowych, niekiedy bardzo kameralnych. Do niedawna.....
Brał w nich udział z wielką chęcią i my bardzo chcieliśmy Go gościć. Zawsze w trakcie tych spotkań staraliśmy się Go w jakiś szczególny sposób uhonorować. Najczęściej wyrazem sympatii i wdzięczności był wręczany duży bukiet kwiatów. Na ostatnie pożegnanie byli uczniowie i wychowankowie złożyli Profesorowi ogromnych rozmiarów wieniec w kształcie serca, utkany z czerwonych róż i gron jarzębiny.
Podczas ostatniego spotkania klasowego, zorganizowanego latem tego roku, mogliśmy Go jedynie odwiedzić w szpitalnej izbie, powalonego nagłym przypływem choroby.
Na jednym z ostatnich licealnych zjazdów zastępował nam zmarłego równie przedwcześnie wychowawcę klasowego, Eugeniusza Jędrzejewskiego. Kto na najbliższym zjeździe zastąpi Jerzego?
Nasz szacunek, jakim darzyliśmy Profesora, wynikał przede wszystkim stąd, że w niełatwych przecież czasach naszej licealnej nauki potrafił na miarę swoich możliwości chronić naszą uczniowską godność.
Jerzy był  nie tylko wspaniałym pedagogiem i nauczycielem, ale dla mnie i dla uczniów mojego pokolenia był przede wszystkim druhem i niewiele starszym od nas kompanem, doskonale rozumiejącym nasze młodzieńcze wówczas temperamenty. To zapewne z tego powodu wielu z nas, zaraz po zdaniu matury nawiązało z Nim koleżeńskie i przyjacielskie więzy, które trwały do ostatnich chwil.
Jurku, na zawsze pozostaniesz w naszej wdzięcznej, uczniowskiej pamięci.

 

Aleksander Stawicki

Wykaz osiągnięć naszych uczniów. Wykazy sporządzone w podziale na lata szkolne.

Osiągnięcia

Zestawienie realizowanych lub współrealizowanych przez szkołę projektów.

Projekty

Podpisane przez szkołę wielopłaszczyznowe porozumienia o współpracy.

Współpraca

Uroczystości, akcje, imprezy, konkursy - organizacja życia szkolnego.

Organizujemy

W GALERIACH

Pomiar smogu